Tylko jedno w głowie mam, koksu pięć gram, odlecieć sam, w krainę zapomnienia, w głowie myśli mam, kiedy skończy się ten stan, gdy już nie będę sam, bo wjedzie biały węgiel. Tylko jedno w głowie mam, koksu pięć gram, odlecieć sam, w krainę zapomnienia, w głowie myśli mam, kiedy skończy się ten stan, gdy już nie będę sam, bo wjedzie biały węgiel. Ja pierdolę, ale mam zjazd, nie chwytam gwiazd, jak chłoda leżę, nie wierzę, co się dzieje, jak kura z głodu pieje, jak wilkołak do krzyżyca, w głowie dziury jak ulica. Zawsze twoją chatą rozpuszczam się jak baton, który leży na blacie, że jeszcze jest jak nie wciągacie bracie, kurwa, ryj mi krzywi, w głowie burdel jak w TV, mnie nie dziwi taki stan. Brak towarów w myślach ćpam, radę *** albo nie ***, wszystko kurwa z chaty sprze***, w sumie mam już przejebane, wszystko jednak jest sprzedane. Ja pierdolę, same długi, kinol jak u tabalugi, dzień drugi, bez walenia, gdzie jest wąż, biała chemia, jebane zejście tak wykańcza, jakby w chuja dziabła cię szarańczy. Tylko jedno w głowie mam, kocu pięć gram, odleciec sam, w krainę zapomnienia, w głowie myśli mam, kiedy skończy się ten stan, gdy już nie będę sam, bo wjedzie biały węgorz. Chemia party, chcę na narty, do Dillera, a nie w Alpy, orzesz kurwa, chyba fiknę, jak w Nohalla, nic nie psiknę, tak bardzo chcę dotykać gwiazd, ale nic z tego, bo mam zjazd. Totalne kurwa mega zejście, a marzy mi się smoka wejście, masz hajsy, ci też zalegam, no to chuj, dziś już nie biegam, chcę mieć kopa jak Pantera, w krechę nie ma u Dillera. Już nie, na pewno nie, chyba śmierć rozkłada mnie, nic nie przełknę, mam deszcze, kurwa mać, ile jeszcze będzie trwał ten stan, śni mi się koksu Van i Harry Gram, tak dla smaku, chcę się wozić w Cadillacu, myślami po znajomych biegam, lecz każdemu coś zalegam, opada opcja pożyczki, bo przycinam jak nożyczka. Tylko jedno w głowie mam, koksu 5 gram, odlecieć sam, w krainę zapomnienia, w głowie myśli mam, kiedy skończy się ten stan, gdy już nie będę sam, bo wjedzie biały węgorz. Syf jak na Discovery, chcę wystrzelić jak z giwery, chcę hery i inne bajery, w nosie pustka, słychać szmery, macie numer do Gargamela, może u niego w potle jest Hera, wiem, głupoty pierdolę, ale nie mam nic na stole, a w kieszeni jebana pustka, brzmiałaby się w Totka szóstka, albo chociaż jakaś czwórka i bym leciał jak jaskółka. Jak pszczółka Maja, do ucha śpiewałaby Mikaja, to są jaja, no nie wierzę, wiekięty leżę jak zdechłe zwierzę, gorączka w urwę się nasila, bo kara ptany jak dupa fakira, jak ździra wymiętolony, leżę kurwa rozpalony, hejczony, chciałbym posypać i na łące jak królik brykać, ale cały czas ten zjazd usycham jak wyrwany chwast. Tylko jedno w głowie mam, kocu pięć gram, odlecieć sam, w krainę zapomnienia, w głowie myśli mam, kiedy skończy się ten stan, gdy już nie będę sam, bo wjedzie biały węgorz.